top of page
Zdjęcie autoraKacper

Wilcze wyprawy - Karkonosze

Zaktualizowano: 19 mar 2021

W zeszłym tygodniu na wieść o nadchodzącej odwilży spakowaliśmy szybko plecaki i ruszyliśmy w góry.

Prognozy pogodowe nie były optymistyczne - nie zapowiadało się na dobrą widoczność na szczytach. Stwierdziliśmy jednak: teraz albo nigdy. Bo cóż to by była za zima, gdybyśmy nie zdążyli nacieszyć oczy widokiem gór pokrytych połaciami śniegu? W końcu nie samym lasem i pracą żyje człowiek.

Decyzja zapadła błyskawicznie – Karkonosze!

Trasa 1:

Jagniątków - Tkacka Góra - Trzecia Droga - Rozdroże pod Śmielcem - Czarna Przełęcz - Nad Petrovou Boudou - Bażynowe Skały - Jagniątków

Pierwszego dnia zostawiamy samochód w pobliżu kościoła w Jagniątkowie i ruszamy na szlak. Wybraliśmy niebieski prowadzący na Czarną Przełęcz.

Początkowo idziemy asfaltem przez Jagniątków. Wkrótce mijamy ostatnie zabudowania i wchodzimy na teren Karkonoskiego Parku Narodowego. Droga wiedzie przez las, cały czas pod górę. Pogoda na razie nam dopisuje.

W górę, w górę... Aż na szczyty.

Idziemy tzw. Koralową Ścieżką. Po około godzinie marszu dochodzimy do skrzyżowania z Trzecią Drogą. Jest tu wiata z ławeczkami. Za wiatą podejście robi się bardziej strome. Mijamy grupę granitowych skał zwanych „Paciorkami”. Stąd roztacza się piękny widok na Karkonosze i Kotlinę Jeleniogórską. Zatrzymujemy się i podziwiamy tą niezwykle piękną panoramę. Jak do tej pory nie spotkaliśmy innych turystów na trasie.

Niedługo potem dochodzimy do rozdroża pod Śmielcem (1127 m n.p.m). Przed nami najtrudniejszy odcinek na trasie. Im wyżej, tym trudniejsze warunki pogodowe. Wspinaczka staje się coraz trudniejsza. Często zapadamy się w śnieg po kolana. Miejscami jest on twardy i bardzo śliski. Widoczność staje się coraz gorsza - weszliśmy w nisko leżące chmury. Wokół wszędzie biało.

Dochodzimy do Czarnej Przełęczy. Spotykamy tu czeskich turystów na biegówkach. Chwila przerwy i ruszamy czerwonym szlakiem wzdłuż tyczek w stronę Śląskich Kamieni. Warunki nadal trudne, ale droga jest teraz niemal płaska. Przedzieranie się przez śnieg w towarzystwie zimnych podmuchów wiatru jest męczące. Poruszamy się wolno, więc droga dłuży się nam. Mało widzimy wokół. Prognozy, których się obawialiśmy, potwierdziły się. Jednak wędrówka w takich warunkach ma swój klimat.

Mijamy pięknie oszronione drzewa. My też jesteśmy cali oszronieni.

Na wysokości punktu „U Petrovy Boudy" odbijamy w lewo w szlak czarny i schodzimy w Grzbietu Karkonoszy w stronę Bażynowych Skał. Na niższych partiach gór pogoda dopisywała. Widoczność była lepsza, ale szczyty nadal kryły się za chmurami. Szlakiem czarnym wracamy do Jagniątkowa.


Śnieżka. Majestatyczna i charakterna Królowa Sudetów. Nie była tego dnia dla nas łaskawa.

Ale po kolei...

Dwa tygodnie temu po przebudzeniu z nadzieją wyjrzałem przez okno. Padał śnieg. Mgła. Było jednak wcześnie. Miałem nadzieje, że pogoda się zmieni, wszak w górach bywa przecież kapryśna.

Trasa zaplanowana na ten dzień:

Świątynia Wang - Wapniak - Polana - Pielgrzymy - Słonecznik - Spalona Strażnica - Dom Śląski - Śnieżka - Spalona Strażnica - Strzecha Akademicka - Samotnia - Polana - Świątynia Wang

Po śniadaniu udaliśmy się pod Świątynię Wang - jedną z najważniejszych atrakcji Karpacza. Kościół ten uznaje się za najstarszy drewniany w Polsce.

Zaraz za Świątynią znajduje się wejście do Karkonoskiego Parku Narodowego i kasa. Trzymaliśmy się żółtego szlaku, który do Polany praktycznie pokrywa się ze szlakiem niebieskim (rozdzielają się pomiędzy Budniczą Strugą a Wapniakiem na odcinku długości ok. 1 km).

Padał śnieg, ale nie utrudniało to nam wędrówki. Szeroką leśną alejką doszliśmy do popularnego rozdroża - Polany. Tu skręciliśmy w prawo w stronę Pielgrzymów. W dalszym ciągu trzymaliśmy się żółtych znaczników.

Niebo było biało-szare. Wierzchołki gór kryły się za chmurami.

Po prawej stronie minęliśmy w oddali ciekawą formację skalną zwaną Kotkami. Stąd bardzo blisko do Pielgrzymów - niesamowitej, granitowej formacji skalnej składającej się z trzech dużych grup skalnych, kilku mniejszych i wielu pojedynczych bloków. Ich wysokość dochodzi do 25 metrów! Przy takich olbrzymach poczuliśmy się mali.

Ruszyliśmy dalej w stronę Słonecznika. Wyszliśmy z lasu. Podejście zrobiło się bardziej strome. Mijaliśmy drzewa pokryte ciężką pokrywą śniegu. Wiatr wiał mocno i ciskał nam w twarze zlodowaciałym, ostrym śniegiem. Mozolnie posuwaliśmy się naprzód. Niekiedy wiatr uderzał w nas z taką siłą, że spychał nas ze szlaku. Zapadaliśmy się w śnieg po kolana. Minęliśmy po drodze kilku schodzących wędrowców.

Przed sobą i wokół siebie widzieliśmy niewiele. Słonecznik zobaczyliśmy będąc już bardzo blisko niego. Przystanęliśmy na moment, ale potem ruszyliśmy dalej szlakiem czerwonym w stronę Śnieżki.

Nie było łatwo. Co prawda teren był teraz dość płaski, a wiatr wiał nam w plecy, jednak pogoda dawała nam się we znaki.

Doszliśmy do Spalonej Strażnicy. Przy dobrych warunkach stąd jest przepiękny widok na Śnieżkę. Jednak widoczność dalej była słaba. O malowniczych krajobrazach mogliśmy pomarzyć.

Za Spaloną Strażnicą wichura nieco zelżała. Dzięki temu szło się o wiele lepiej. Wiatr na kilka minut odsłonił Śnieżkę, a raczej jej połowę, po czym znów skryła się za chmurami.

Wkrótce dotarliśmy do Schroniska Dom Śląski. Tam zrobiliśmy sobie przerwę na kanapki, herbatę i ogrzanie się.

Ścieżka na Śnieżkę była dobrze widoczna, wydeptana, ale też mocno oblodzona. Padał śnieg. Im wyżej, tym mocniej wiał wiatr. Trzymaliśmy się oblodzonych łańcuchów. Musieliśmy uważać na każdy stawiany krok. Nie widzieliśmy przed sobą szczytu. Śnieg zacinał mocno w twarz. Odwracaliśmy się od wiatru, by choć na chwilę odpocząć od niego. Owijaliśmy się szczelnie, żeby ostry śnieg nie ranił skóry. Powoli wspinaliśmy się wyżej. Mijaliśmy ludzi schodzących z góry. Nie wiedzieliśmy, czy ktoś podobnie jak my zmierza na szczyt.

Wreszcie zobaczyliśmy przed sobą stację meteorologiczną. Na szczycie panowała śnieżyca. Widoczność była prawie zerowa. Wiatr wiał z dużą prędkością. W takich warunkach ciężko było poruszać się, a także oddychać. Zrezygnowaliśmy ze spaceru po szczycie. Zrobiliśmy kilka zdjęć i zaczęliśmy schodzić. Jak przyjemnie było znów znaleźć się na niższych partiach!

Królowa Śnieżka pokazała nam dziś swój charakter.

Zdobycie szczytu, choć bardzo męczące, dało nam sporo satysfakcji. Mimo niesprzyjających warunków, szliśmy wytrwale przed siebie i osiągnęliśmy nasz cel.




Następnego dnia po wędrówce w śnieżycy i zdobyciu Śnieżki pogoda zlitowała się nad nami. Zbudził nas blask słońca wpadający przez okno. Zapowiadał się piękny, jasny dzień. Słupek termometru poszedł w górę, co oznaczało jedno – roztopy. Mimo tego ochoczo ruszyliśmy w drogę. Naszym celem tego dnia był Skalny Stół - najwyższy szczyt Kowarskiego Grzbietu (1281 m n.p.m.).

Nasza Trasa: Krucze Skały (Karpacz) - Szeroki Most - Sowia Dolina - Sowia Przełęcz - Skalny Stół - Nad Budnikami - Budniki - Tabaczana Ścieżka - Szeroki Most - Krucze Skały

Weszliśmy na szlak czarny. Początek naszej trasy był mocno oblodzony. Minęliśmy Krucze Skały. Szeroka droga prowadziła wzdłuż potoku Płomnica. Ciężki to był marsz. Brnęliśmy w roztajałym śniegu, miejscami jeszcze oblodzonym.

Po pewnym czasie dotarliśmy do pierwszego przystanku na trasie: rozdroża „Szeroki Most". Za nim zaczyna się Sowia Dolina. Ma ona długość 3 km i prowadzi do Sowiej Przełęczy na granicy państwa.

Minęliśmy śródleśną polankę z wiatą. Podejście zrobiło się bardziej strome. Między drzewami ukazywał się nam widok na Karpacz i Kotlinę Jeleniogórską.

Las świerkowy zmienił się w urokliwy brzozowy lasek. Warto tu obracać się za siebie - widoki są niesamowite.

Słońce świeciło mocno. Dało się to odczuć zwłaszcza, gdy weszliśmy na otwartą przestrzeń. Szliśmy przez martwy las. Pozostały po nim szare kikuty. Przystawaliśmy co krok, żeby napawać się fascynującymi widokami.

Niedługo potem dotarliśmy do Sowiej Przełęczy, skąd odbiliśmy w niebieski szlak prowadzący do Skalnego Stołu. Odcinek ten był dość płaski. Jednak leżało tu sporo śniegu. Kilka razy zapadliśmy się w zaspę.

Dotarliśmy do charakterystycznych płaskich kamieni leżących na grzbiecie Skalnego Stołu. Zrobiliśmy tu dłuższą przerwę. Tego dnia mieliśmy szczęście - powietrze było przejrzyste. Mogliśmy nacieszyć się cudownymi, imponującymi widokami. Ze Skalnego Stołu roztacza się piękna panorama na Kotlinę Jeleniogórską, wschodnie Karkonosze, Góry Kaczawskie i Rudawy Janowickie.

Gdy na szczyt dotarła spora grupka innych turystów, ruszyliśmy dalej żółtym szlakiem w stronę Budnik. Szlak schodził stromo w dół. Żałowaliśmy, że nie mamy ze sobą jabłuszek.

Dotarliśmy do dawnej osady górskiej Budniki (ok. 900 m n.p.m), założonej w czasie wojny trzydziestoletniej przez chroniącą się w górach okoliczną ludność. Mieszkańcy osady zajmowali się hodowlą bydła, wyrobem przetworów mlecznych, wycinką drzew, kłusownictwem, a także przemytem (głównie tytoniu). W osadzie istniała gospoda, schronisko, szkoła.

W okolicy znaleźliśmy ciekawą grotę. Niestety poziom wody uniemożliwił wejście. Po skosztowaniu źródlanej wody potoku Malina ruszyliśmy w drogę powrotną.




0 komentarzy

Ostatnie posty

Zobacz wszystkie

Commentaires


bottom of page