Szlak Żurawi wiedzie przez malownicze zakątki wokół Jeziora Wolsztyńskiego oraz rozlewisk rzeki Dojcy (województwo wielkopolskie, powiat wolsztyński). Ma on długość ok. 9 km i jest częścią istniejącego żółtego szlaku Świętno - Obra - Wolsztyn - Kuźnica Zbąska.
Nasz spacer był nieco dłuższy, bo zeszliśmy z szlaku i odwiedziliśmy miejscowość Chorzemin ze znajdującym się tam neogotyckim pałacem. Trasę można wydłużyć zahaczając dodatkowo o rezerwat przyrody Bagno Chorzemińskie.
Szlak Żurawi jest najpopularniejszą trasą pieszo-rowerową w okolicy. Jest dobrze oznaczony, zadbany, atrakcyjny i kameralny. Mimo soboty, na trasie byliśmy tylko my. Innych spacerowiczów spotkaliśmy dopiero w Wolsztynie.
Szlak ma początek w parku miejskim w Wolsztynie. My jednak swój spacer zaczęliśmy w miejscowości Karpicko. Ruszyliśmy raźno w drogę, chcąc sprawdzić czy na szlaku rzeczywiście można spotkać żurawia. Ponoć gniazdują na tych terenach.
Minęliśmy ośrodki wczasowe, domki, plażę i weszliśmy w las nad rzeką Dojcą (dopływ Obry). Po naszej lewej stronie były niedostępne tereny zalewowe.
Niedługo potem doszliśmy do drogi asfaltowej i wzdłuż niej szliśmy pewien odcinek. Przeszliśmy most na Dojcy. Przy moście znajduje się miejsce do cumowania kajaków.
Dalej po prawej stronie minęliśmy nieduży zbiornik wodny, przy którym zatrzymaliśmy się na chwilę. Jeszcze kilkanaście minut spaceru wzdłuż asfaltu i ponownie weszliśmy na drogę gruntową biegnącą skrajem lasu i pól.
Znajdowaliśmy się w pobliżu miejscowości Chorzemin. W marcu tego roku zmieniono przebieg szlaku w okolicach tej miejscowości, ponieważ trasa prowadziła przez tereny prywatne. Dowiedzieliśmy się, że zmieniony fragment był najbardziej urokliwym odcinkiem szlaku. Naturalnym, dzikszym, bardziej malowniczym. Żałujemy, że nie mieliśmy okazji przejść wcześniejszym przebiegiem szlaku.
W pewnym momencie odbiliśmy ze szlaku w prawo i udaliśmy się do Chorzemina. W południowej części tej wsi znajduje się zespół pałacowo-parkowy. Neogotycki pałac wybudował w 1910 r. Alfred Daum, landart (pruski urzędnik administrujący powiatem) z Grodziska Wielkopolskiego. Budynek jest obecnie własnością prywatną. Nie jest udostępniony do zwiedzania. Nie można wejść na jego teren, ale jest dobrze widoczny zza ogrodzenia.
Wróciliśmy polnymi drogami na szlak. Ponownie znaleźliśmy się nad brzegami Jeziora Wolsztyńskiego. Stąd mieliśmy już blisko do Wolsztyna.
Po prawej stronie mijaliśmy Skansen Budownictwa Ludowego Zachodniej Wielkopolski i nie mogliśmy oprzeć się pokusie jego odwiedzenia, ale o tym opowiemy w następnym wpisie.
Za skansenem znajduje się pomnik pomordowanych w 1939 r. Wolsztynian.
Już podczas zwiedzania skansenu pogoda popsuła się. Spadł lekki deszczyk. Zdążyliśmy jednak spokojnie zwiedzić skansen. Podczas spaceru po mieście chmura oberwała się. Schowaliśmy się w jednej z knajp przy rynku. Zanim zdążyliśmy zjeść obiad, deszcz przestał padać, ale prognoza pogody powiedziała nam, że to nie koniec deszczu na dziś. Pospieszyliśmy więc dalej.
Po drodze minęliśmy Muzeum Roberta Kocha, współtwórcy nowoczesnej bakteriologii. W domu tym przez 8 lat noblista mieszkał i pracował jako lekarz powiatowy.
Następnie doszliśmy do zabytkowego parku miejskiego w stylu angielskim i położonej blisko plaży miejskiej. W parku znajduje się neoklasycystyczny pałac wybudowany w 1911 r. przez rodzinę Mycielskich. Spalony w 1945 r. budynek został odbudowany i obecnie mieści się w nim hotel.
Na terenie parku znajduje się muszla koncertowa.
Park miejski płynnie przeszedł w las. Po deszczu droga była błotnista. Musieliśmy przyspieszyć swój krok, bo słychać było idącą burzę. Do samochodu dotarliśmy prawie w ostatniej chwili przed kolejną ulewą.
Przeszliśmy łącznie 14 km. Podczas naszej wędrówki nie zobaczyliśmy żadnego żurawia, ale nacieszyliśmy się towarzystwem łabędzi i kaczek. Po drodze widzieliśmy tropy zwierząt. Spotkaliśmy też zająca, który kicał polną drogą wprost na nas.
Gdy nas zauważył, stanął, pozwolił się sfotografować pokazując najpierw lewy profil, potem prawy, następnie znowu przód. Potem uciekł przez pole długimi susami, jakby się bał, że jednak się namyślimy i będziemy mu chcieli zrobić krzywdę.
Podsumowując: spacer był bardzo udany i chętnie kiedyś powtórzymy tą trasę.
Comments