Rzeka Pilica jest największym lewobrzeżnym dopływem Wisły. Jej całkowita długość to 319 km. Biegnie przez Wyżynę Krakowsko-Częstochowską, Nizinę Środkowopolską i Nizinę Środkowomazowiecką.
Wiele słyszałem o spływach po Pilicy. Kilkukrotnie również obozowałem w okolicy jej brzegów, ale nigdy nie płynąłem nią kajakiem. Jako że kieruję się zasadą, że warto zwiedzać miejsca z różnych perspektyw, pewnego dnia postanowiłem wreszcie wybrać się na weekendowy spływ Pilicą.
Postanowiliśmy wystartować z miejscowości Spała i zakończyć spływ w Przybyszewie. Mieliśmy więc do przepłynięcia 66 km.
Wczesnym rankiem wyruszyliśmy samochodem do Przybyszewa. Jest to mała, cicha miejscowość w województwie mazowieckim, słynąca niegdyś z uprawy I kiszenia ogórków w dębowych beczkach zanurzanych w nurtach Pilicy. Auto zostawiliśmy na parkingu obok neogotyckiego Kościoła Świętych Apostołów Piotra i Pawła.
Przepakowaliśmy się do samochodu wypożyczalni, który zawiózł nas na miejsce wodowania w Spale. Znajdująca się tu plaża z kompleksem sportowym w upalne dni musi być oblegana przez miejscowych. Po spakowaniu szpeju do kajaków, ruszyliśmy w drogę.
Rzeka jest tu dość szeroka. Przypomina rzeczną autostradę. Przez swoją szerokość momentami jest bardzo płytka, trzeba więc uważać na płycizny.
Bardzo łatwo się na nich zatrzymać. Każdorazowe wyjście pozwala chwilę się popluskać i pobawić na płyciznach na środku rzeki. Godziny spokojnie mijały, a my obserwowaliśmy zmieniające się otoczenie. Leniwie wijące się meandry prowadziły nas dalej. Gdy wybiła godzina 16 byliśmy już w okolicach Nowego Miasta nad Pilicą. Za sobą mieliśmy już 40km spływu i 7 godzin w kajaku. Czas na rozbicie obozu. Dogodne miejsce znaleźliśmy tuż za mostem na prawym brzegu.
Było to pole z duża ilością dziko rosnącej jeżyny. Opału też było pod dostatkiem. Szybkie rozbicie obozu i wzięliśmy się za długo wyczekiwany posiłek. Na kolacje fasolka i kiełbaski z własnoręcznie robionymi podpłomykami. Do zmroku umilały nam rozmowy przy ognisku i delektowanie się otaczającą nas naturą.
Pozwoliliśmy sobie na dłuższe spanie, skoro zrobiliśmy dzień wcześniej większą część trasy. Więc od 9 wzięliśmy się za przygotowywanie śniadania. Jajecznica i podpłomyki. Po chwili w okolicy pojawiło się stado owiec. Leniwe rozpoczęcie dnia i na wodzie byliśmy przed południem. Zostało nam do końca 26km więc delektowaliśmy się każdym pociągnięciem wiosła. A każda godzina skracała czas naszego spływu. Ostatnie odcinki rzeki zmieniły się, mijaliśmy kilka rezerwatów.
Po godzinie 15 byliśmy już na mecie. Spędziliśmy cudowny weekend na malowniczej rzece Pilicy. Za nami 66km. Możemy serdecznie polecić tą rzekę wszystkim amatorom. Nie jest to rzeka wymagająca, ma spokojny nurt.
Kommentare