Hala Rysianka jest jednym z naszych ulubionych beskidzkich zakątków. Położona jest w Beskidzie Żywieckim. Leży na stokach Rysianki (1322 m n.p.m). Jest to jedna z najbardziej widokowych hal w Beskidach. Lubimy tu wracać i podziwiać niezwykłe piękno rozpościerającego się wokół krajobrazu.
Mniej popularna Romanka (1366 m n.p.m) jest jednym z najwyższych szczytów w Beskidzie Żywieckim. Mimo, że jest całkowicie zalesiona, warto tu zajrzeć ze względu na jej klimat. Porasta ją piękny, gęsty, dziewiczy las. Szczytowe partie Romanki zostały objęte ochroną - w 1963 r. utworzono tu rezerwat przyrody.
Tym razem nasza trasa wyglądała tak:
Żabnica – Stacja turystyczna Abrahamów - Stacja turystyczna Słowianka – Suchy Groń – Romanka – Hala Pawlusia – Hala Rysianka – Hala Lipowska – Hala Boracza – Żabnica
(Źródło: Navime.pl)
Ruszyliśmy z Żabnicy. Samochód zostawiliśmy na małym parkingu niedaleko przystanku PKS. Wybraliśmy szlak czerwony w stronę Stacji Turystycznej Abrahamów. Szlak prowadził początkowo asfaltową drogą do Cięciny. Szliśmy lekko pod górkę. Po wieczornej burzy poranek był przyjemnie chłodny.
Już na samym początku trasy dołączyły do nas dwa lokalne, rozbrykane psy, które postanowiły pełnić rolę naszych przewodników.
Z mapy wiedzieliśmy, że szlak odbija za niedługo w prawo, ale źle zinterpretowaliśmy oznaczenie i zamiast skręcić w wąską polną dróżkę, poszliśmy dalej prosto asfaltem. Psy początkowo wbiegły na tą dróżkę, ale widząc, że idziemy naprzód, pobiegły raźnie za nami. Po pewnym czasie, nie widząc innego odbicia w prawo, wróciliśmy do ominiętej wcześniej dróżki. Wciąż powątpiewając, czy to na pewno dobra droga, przeszliśmy parę kroków i zobaczyliśmy oznakowanie szlaku. A więc pieski miały racje. Czworonogi nie poszły jednak dalej z nami - zawróciły, jakby poczuły, że ich misja została zakończona.
Wędrowaliśmy polną drogą przez łąkę. Z tyłu za nami rozciągały się piękne widoki na Beskid Śląski i podgórskie miejscowości. W oddali zobaczyliśmy schron bojowy „Wyrwidąb” na Bukowinie.
Szlak wiódł cały czas pod górę. Szliśmy łąkami i zagajnikami długim grzbietem Abrahamowa. Minęliśmy krzyż upamiętniający partyzantów z okresu II w.ś. oraz ładną kapliczkę.
Po około 1,5 h marszu doszliśmy do zabudowań Abrahamowa. Minęliśmy Stację Turystyczną.
Byliśmy sami na szlaku. Aż do Suchego Gronia nie spotykaliśmy żywej duszy. Pogoda nam dopisywała, choć przeglądane poprzedniego dnia prognozy straszyły deszczem w okolicach południa.
Minęliśmy szałasy pasterskie i kolejne zabudowania. Wspinaliśmy się teraz na południowy stok kulminacji Skała.
Przed Stacją Turystyczną Słowianka dołączył do nas szlak niebieski. Szlak ten prowadzi z Bystrej na Romankę i od tej pory będziemy trzymać się właśnie jego.
Na podmokłej drodze widzieliśmy dużo śladów leśnych mieszkańców tych okolic.
Doszliśmy do przysiółka Słowianka i stacji turystycznej o tej samej nazwie. Zatrzymaliśmy się tu na drugie śniadanie, bo przed nami było długie podejście na zalesioną Romankę.
Szlak od Słowianki do podnóża Romanki wiódł po dość równym terenie. Mieliśmy więc czas na zebranie sił przed mozolną wspinaczką na Romankę. Kierowaliśmy się w stronę Suchego Gronia (868 m n.p.m).
Na tym odcinku spotkaliśmy pierwszych ludzi na szlaku – rowerzystów, którzy jechali z hali Rysianka do Bystrej.
Szliśmy teraz głównie otwartym terenem. Minęliśmy opuszczoną szopę. Powoli zbliżaliśmy się do Romanki, której wierzchołek krył się za chmurami. Zastanawialiśmy się, czy zdążymy dotrzeć do schroniska przed deszczem.
Dotarliśmy do rozdroża szlaków przy Suchym Groniu. Szlak niebieski prowadzi dalej na Romankę. Szlak czerwony biegnie przez Przełęcz Pawlusią na Halę Rysiankę.
Poszliśmy kamienistym szlakiem niebieskim, który od tego momentu zaczął piąć się ostro w górę. Do pokonania mieliśmy różnicę wysokości mierzącą 500 m.
Za naszymi plecami rozciągał się ładny widok na Beskid Śląski. Zanim zanurzyliśmy się w las, przystanęliśmy na moment, żeby się nim nacieszyć.
W górę, w górę, w górę… Po pewnym czasie teren wypłaszczył się. Wzdłuż naszej ścieżki rosły borówkowe krzewinki. Przystawaliśmy co chwila, żeby pozrywać ich pyszne owoce.
Wkrótce wkroczyliśmy na teren rezerwatu Romanka. Jest to pozostałość dawnej Puszczy Karpackiej. Niektóre rosnące tu świerki mają ok. 200 lat. Uwielbiam dziki, naturalny klimat Romanki.
Miejscami ścieżka była bardzo wąska, a zbocze mocno nachylone. W paru miejscach mijaliśmy wychodnie skalne.
Droga na zalesiony szczyt Romanki jest nużąca. Zaczęła się nam dłużyć. W końcu jednak dotarliśmy na miejsce. O dziwo, spotkaliśmy tu kilku wędrowców. Ostatnim razem nie było nikogo.
Po krótkim odpoczynku ruszyliśmy żółtym szlakiem na Halę Pawlusia.
Zejście z Romanki jest przyjemne. Do przełęczy Pawlusia dotarliśmy w niecałe pół godziny. Po drodze minęliśmy niewielkie torfowisko.
Z Romanki na Halę Rysianka mamy około godziny marszu. Po drodze mijamy szczyt Martoszka (1288 m n.p.m.). Na tym odcinku towarzyszą nam piękne panoramy z widokiem m.in. na Pilsko i Babią Górę.
Co jakiś czas odwracaliśmy się za siebie i podziwialiśmy masywny grzbiet Romanki.
Prognoza pogody nie sprawdziła się. Deszcz nie spadł. Widoczność poprawiła się.
Piękne widoki wynagradzały nam cały trud drogi. Przed nami przedostatnie strome podejście tego dnia. Wreszcie dotarliśmy do głównego punktu na trasie - schroniska na Rysiance. Ludzi było tu sporo, ale znaleźliśmy dogodne miejsce na dłuższy odpoczynek i obiad.
Kolejnym punktem naszej wycieczki była Hala Boracza. Szliśmy teraz szlakiem zielonym. Minęliśmy oddalone od Hali Rysianka o 15 min. schronisko na Hali Lipowskiej.
Po drodze spotykamy wylegującego się na drodze padalca. Pozwolił się nam sfotografować, po czym czmychnął w zarośla.
Schodzimy w dół. Ścieżka momentami jest bardzo wąska i biegnie tuż przy stromym zboczu.
Dochodzimy do Polany Cukiernicy (905 m n.p.m). Stąd już blisko do schroniska na malowniczej Hali Boraczej, gdzie zatrzymujemy się na pyszne jagodzianki.
Szliśmy dalej szeroką szutrówką. Przed nami ostatnie wzniesienie na trasie - Prusów (1010 m n.p.m.). Pokonujemy je dosyć szybko. Szlak prowadzi dalej dość płaskim, kilometrowym grzbietem Prusowa. Kiedyś był on jednym z najwyżej położonych w okolicy terenów uprawnych.
Zejście z Prusowa było bardzo strome i kamieniste. Trzeba było uważać, żeby się nie poślizgnąć. Dodatkowo rozpraszała nas przepiękna panorama.
Następnie szlak prowadził nas krętą drogą wśród pastwisk. Minęliśmy ogrodzone gospodarstwa. Cały czas towarzyszyły nam cudne widoki.
Schodziliśmy coraz niżej. Niewiele kilometrów dzieliło nas już od mety. Krótki odcinek szlaku wiedzie przez ciemny las. Byliśmy zmęczeni, ale żal nam było, że nasza wędrówka powoli dobiega końca.
Wyszliśmy z leśnej gęstwiny na łąkę. Przed nami leżała skąpana w złotym świetle popołudniowego słońca Żabnica.
Comentarios