Jakże inny wydaje się świat z perspektywy kajaka! Płynę w ciszy. Jak daleko sięgnąć wzrokiem – woda. Jezioro wydaje się nie mieć kresu. Na linii horyzontu łączy się z wysokim niebem o wielu odcieniach błękitu i szarości. Wydaje się, że niebo przytłacza jezioro swoim ciężarem. Nie mogę oderwać wzroku od tego pięknego obrazu.
Ale od początku… Szlak Wielkich Jezior od dawna chodził mi po głowie. 10 lat temu przepłynąłem go razem ze swoim znajomym. Była to wspaniała przygoda, warta powtórzenia. Tym razem chciałem pokonać tą trasę (trochę zmodyfikowaną) sam. Postanowiłem przepłynąć J. Święcajty, J. Mamry Właściwe, J. Kirsajty, J. Dargin, J. Kisajno, Boczne, Jagodne, Szymon, Kotek Wielki, j. Tałtowisko, j. Tałty i zakończyć swój spływ dopływając rzeką Krutynią do miejscowości Krutyń.
Zaplanowałem dwa noclegi na trasie, więc wziąłem ze sobą niezbędny do rozbicia obozu sprzęt. Wystartowałem z miejscowości Ogonki niedaleko Węgorzewa. Znajduje się tu wygodne miejsce do slipowania kajaka. Pierwszego dnia miałem do pokonania kompleks Mamry i połowę jeziora Niegocin. Jezioro Mamry to drugie pod względem powierzchni jezioro w Polsce (największym jest jezioro Śniardwy). Składa się ono z 6 mniejszych jezior: Święcajty, Mamry Właściwe (Północne), Kirsajty, Kisajno, Darglin, Dobskie.
Pierwszym jeziorem na mojej trasie było jezioro Święcajty. Pogodny, słoneczny dzionek, perspektywa udanego spływu pięknymi mazurskimi jeziorami, natchnęły mnie doskonałym samopoczuciem. Raźno chwyciłem za wiosła. Pierwsze minuty poświęciłem na rozgrzanie się, złapanie rytmu i obserwacje. Jezioro Święcajty jest malowniczym akwenem. Jak przyjemnie wiosłuje się w takich okolicznościach przyrody!
Okazało się, że dobrze pamiętam tą trasę i nie muszę dokładnie patrzeć na mapę, żeby wiedzieć, gdzie będzie Kalska Bramka, czyli przesmyk do jeziora Mamry Właściwe. Przyspieszyłem. Uderzenia wioseł o taflę wody rozlegały się głośno w panującej wokół ciszy. Powietrze było czyste, świeże. Duża powierzchnia jeziora Mamry robiła na mnie wrażenie! Kolejnym punktem na mojej trasie było niewielkie, ale ładne jezioro Kirsajty. Kierowałem się na południe w stronę jeziora Dargin. Jezioro Kirsajty odegrało rolę Nilu w filmie „Faraon” Jerzego Kawalerowicza.
Lubię samotne wyprawy kajakowe. Podczas nich ustalam sam swoje tempo. Wyznaczam sobie cel i wkładam całą siłę woli w jego osiągnięcie. Tym razem postanowiłem przepłynąć tę trasę szybciej niż poprzednio. Planowałem też rozbić obóz w tej samej miejscówce, co przed laty. Wiosłowałem więc energicznie, bo podczas poprzedniej wyprawy wystartowaliśmy rankiem, a tym razem w kajaku byłem ok. godz. 14.00.
Szybko przepłynąłem Kirsajty, wąską cieśninę i wpłynąłem na szerokie jezioro o granatowej toni, największe jezioro kompleksu Mamry - j. Dargin.
Przede mną ciągnęła się bezkresna powierzchnia jeziora. Lustro wody błyszczało w słońcu. Na tym jeziorze występują silne wiatry, ale tego dnia było dość spokojnie. Wkrótce zobaczyłem przejście na jezioro Kirsajty. Odległość między mną a nim szybko malała. Niedługo potem j. Dargin pozostało za mną, a ja płynąłem wodami j. Kisajno.
Rozejrzałem się po nim dokładnie. To właśnie tu kręcono film "Nóż w wodzie".
Z j. Kisajno dopłynąłem Kanałem Łuczańskim do j. Niegocin. Kanał Łuczański znajduje się w zachodniej części Giżycka. Przepłynąłem jeszcze połowę j. Niegocin i przed zapadnięciem zmroku dopłynąłem do zaplanowanego miejsca noclegowego.
Rozbiłem obóz na prawym brzegu jeziora. W tym samym miejscu nocowałem przed laty podczas poprzedniego spływu Wielkimi Jeziorami. Po kolacji szybko zasnąłem. To był długi i męczący dzień.
Nazajutrz wczesnym rankiem ruszyłem w dalszą drogę. Dobrze wiosłuje się rześkim, chłodnym porankiem. Zanim słońce wspięło się wyżej na nieboskłonie, przebyłem dobrych kilka kilometrów.
Przepłynąłem j. Niegocin i wpłynąłem w jego południowo-zachodnią odnogę – j. Boczne.
Następnie Kanałem Kula dostałem się na j. Jagodne.
Podczas poprzedniego spływu, wybraliśmy inną drogę: z j. Niegocin przepłynęliśmy j. Niałk Duży i Mały, Wojnowo i Buwełno.
W ten sposób oddaliliśmy się od szlaku wodnego Wielkich Jezior Mazurskich. Musieliśmy przenieść kajak ok. 2 km drogą przez las do jeziora Tyrkło, którym dopłynęliśmy na j. Śniardwy.
Trasa przez kanały jest dogodniejsza, jednak mijałem na swojej drodze wiele żaglówek i motorówek. Część kanałów była również w trakcie remontów, więc to spowalniało ich przepływanie.
Mijały kolejne kilometry. Przepłynąłem jeziora: j. Jagodne j. Szymon j. Kotek Wielki j. Tałtowisko j. Tałty.
Dotarłem do Mikołajek. Tutaj ruch był naprawdę wielki: żaglówki, motorówki, promy. A pośród nich ja na małym kajaku. Jako mniejsza jednostka musiałem ustępować im pierwszeństwo.
Po przepłynięciu j. Mikołajskiego skierowałem się w stronę miejscowości Ruciane-Nida. Tam wpłynąłem w zatokę, znalazłem pośród szuwarów wejście do rzeki Krutyni.
Tak rozpocząłem ostatni etap wyprawy, czyli przepłynięcie pod prąd Krutyni do miejscowości Krutyń. Minąłem dwa jeziora położone na trasie rzeki j. Malinówko i j. Gardyńskie. Po nich pozostało mi już tylko walczyć z prądem i płynąć w górę rzeki. Tego dnia wiosłowałem 12 h.
Pod wieczór zatrzymałem się na nocleg w okolicach miejscowości Nowa Ukta.
Pobudkę zafundował mi lokalny wędkarz. Śniadanie, szybkie spakowanie obozu, pogawędka z wędkarzem i ruszyłem w drogę. Im bliżej Krutynia, tym prąd był silniejszy. Najtrudniej było w miejscach, gdzie rzeka zwężała się. Tuż przed samym Krutyniem na rzece zrobiło się bardzo tłoczno. Mijałem mnóstwo kajaków.
W końcu dopłynąłem do mety. Całą trasę, czyli 130 km udało mi się ukończyć w 22 h z 2 noclegami.
Comments