Całkiem blisko mojego miejsca zamieszkania jest pewien dziki zakątek, w którym można podziwiać naturalną, nietkniętą ludzką ręką przyrodę. Ta znajdująca się niemal w samym centrum Warszawy zielona enklawa nie jest popularnym miejscem spacerów.
Zakole Wawerskie, bo o nim mowa, to rozległy teren, będący dawnym tarasem zalewowym Wisły. Leży, jak wskazuje nazwa, na terenie dzielnicy Wawer. Północna część jego obszaru ma status Zespołu Przyrodniczo-Krajobrazowego. Obszar Zakola Wawerskiego powstał w wyniku wymycia przez wody powodziowe Wisły dużego łuku. Łuk ten odchodzi do ok. 1 km od koryta rzeki. Zakole Wawerskie pokryte jest bagnami, łąkami, szuwarami trzcinowymi, lasem olchowym i łęgowym.
Nasz spacer zaczęliśmy przy rondzie Ignacego Mościckiego, ale szybko uciekliśmy od betonu i znaleźliśmy się na ścieżce przy Kanale Nowa Ulga. Po lewej stronie mieliśmy ekrany tłumiące hałas z ruchliwej Trasy Siekierkowskiej. Po prawej stronie – bujną roślinność wyrosłą na podmokłym terenie.
Zakole Wawerskie jest perełką przyrodniczą prawobrzeżnej Warszawy. Jest też prawdziwym ptasim królestwem. Występuje tu ponoć aż 130 gatunków.
Po drodze mijaliśmy domki jednorodzinne i stadninę koni. Na chwilę zapomnieliśmy, że jesteśmy na terenie stolicy. Okolica przypominała bardziej małą, spokojną miejscowość, a nieco dalej dziką dżunglę. Szliśmy dalej, zanurzając się coraz głębiej w dzikość tego miejsca. Wąska ścieżka prowadziła przez wysoką roślinność. W końcu zanurzyliśmy się w morze trzcin.
W pewnym momencie ścieżka urwała się. Żeby przebić się dalej, przydałaby się nam maczeta. Nie mieliśmy jej ze sobą. Poza tym, kierując się zasadami Leave No Trace, staramy się pozostawiać każde miejsce w nienaruszonym stanie. Dlatego po dojściu do tego ślepego punktu, postanowiliśmy zawrócić.
Comentarios