Mieliśmy wolny dzień, więc postanowiliśmy wybrać się na spacer z elementami urbexu w podwarszawskim Józefowie.
Do Józefowa dojechaliśmy samochodem. Miasto otoczone jest kilkoma szlakami pieszymi i rowerowymi. My wybraliśmy szlak niebieski. Biegnie on wzdłuż rzeki Świder, na której prawdopodobnie już niedługo rozpoczniemy sezon kajakowy. Meandry rzeki i mnóstwo zwałkowego drzewa zapowiadają interesujący spływ. Na szlaku spotkaliśmy wielu spacerowiczów: samotników, pary oraz całe rodziny. Jak widać nie wszyscy dali się zamknąć w domach. Warto przypomnieć, że korzystanie z pięknej pogody i ruch na świeżym powietrzu wpływa korzystnie na nasze zdrowie, m.in.: wzmacnia naszą odporność, poprawia samopoczucie, ułatwia zasypianie. Po kilku godzinach doszliśmy do mostu, gdzie szlak niebieski zamieniliśmy na czerwony. Weszliśmy do lasu i szliśmy w kierunku opuszczonego szpitala psychiatrycznego Zofiówka. Ruiny z każdym rokiem coraz bardziej zagarnia natura. Dawne budynki szpitalne stoją pośrodku lasu i grożą zawaleniem. Ściany pełne graffiti, wybite lub zamurowane okna, złażąca ze ścian farba, gruz na posadzkach, ślady po kaloryferach, zachowana miejscami oryginalna ceramiczna posadzka, resztki przewodów i rur, wystające ze ścian, pozostałości po brodzikach prysznicowych... Smutna, nostalgiczna pozostałość po cieszącym się renomą i „schludnymi pawilonami” szpitalu. Zakład dla Nerwowo i Psychicznie Chorych Żydów został zbudowany w 1907 roku. Jego oficjalne otwarcie nastąpiło rok później. Szpital nazwano „Zofiówką” na cześć głównej fundatorki - Zofii Endelman. W czasie II wojny światowej rozstrzelano tu około 140 pacjentów, resztę wywieziono do Treblinki. Po wojnie do połowy lat '80 leczono tu gruźlicę. Od 1985 do zamknięcia w roku 1999 „Zofiówka” ponownie była szpitalem psychiatrycznym. Budynek od ponad 20 lat stoi zdewastowany, jednak to co po nim zostało w dalszym ciągu robi wrażenie. W ścianach czuć bardzo długą historię, a miejscowi mówią, że straszą tu duchy zamordowanych podczas okupacji pacjentów.
Po zwiedzeniu Zofiówki skierowaliśmy się w stronę samochodu, a od niego już prosta droga do domu. Przebyty dystans 20km.
Comments